poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział 7

"Nie ma drogi do szcęścia.
To szczęście jest drogą."

W Warszawie:

Obudziłam się o 7:53...Ubrałam krótkie spodenki do biegania i croop-top. Zamknęłam dzrzwi i pobiegłam do parku. Stanęłam przy drzewie i rozciągnełam się. Włożyłam słuchawki do uszu i poszłam na mostek. Spojrzałam w tafle wody. Czasami mam wrażenie, że my jako ludzie...Jesteśmy jedną cząstką wielkiego organizmu. Postanowiłam wrócić do domu.
Gdy wbiegłam do kuchni zobaczyłam Victorie robiącą naleśniki.
-Pysznie pachnie!-Powiedziałam zmieżając do sypialni po ubrania.
FOTA STROJU:

 Po chwili weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i założyłam ubrany wcześniej strój. Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie, po czym wyszłam do ogrodu. Usiadłam na ławce pod różą i zrobiłam sobie wianek ze stokrotek.
-Co tak siedzisz?-Zapytała ruda.
-A tak sobie...Nudzi mi się a filmiku nie chcę mi się montować.-Odpowiedziałam.
-Acha...Telefon Ci dzwonił. Nie odebrałam. Masz...-Powiedziała podając mi telefon i klądąc się z laptopem na leżaku. Okazało się, że to Karol. Wybrałam jego numer i wcisnęłam zieloną słuchawke.

Karol- No nareszcie! Czemu nie odebrałaś?
Asia- No hej...Nie odebrałam bo telefon zostawiłam w kuchni a wyszłam do ogrodu.
Karol- No okey...Wybaczam. Spotkasz się ze mną? Ewentualnie przyjdziesz do mnie?
Asia- No spoko...Tylko gdzie i kiedy?
Karol- W parku nad jeziorem...Za godzine...Może być?
Asia- Jasne...To do zobaczenia.
Karol- Paa!

Spojrzałam na godzine...12:34. Założyłam wianek i zaczęłam czytać wcześniej zabraną książke...Wypadło na „Gwiazd naszych wina". Mogłabym to czytać nawet i sto razy.

Godzine później:

Wyszłam z domu i skierowałam się do parku...Gdy doszłam do mostu nad oczkiem wodnym potocznie nazywanym "Jeziorem", zobaczyłam Karola.
-Cześć Asia...Możemy pogadać?
-Cześć. Jasne...A o czym?-Podchodząc do niego potknęłam się i upadłabym gdyby nie on. Patrzeliśmy sobie głęboko w oczy...Zbliżył się do mnie. Nasze usta złączyły się w delikatnym pocałunku, ale oddającym wszystkie uczucia. Podniósł mnie do pozycji stojącej nadal całując. Teraz wiedziałam, że to na niego czekałam tymi wszystkimi latami. Oderwał się ode mnie i przytulił.
-Zostaniesz moją dziewczyną?
-Tak...-Powiedziałam patrząc w jego niebieskie oczy.
-Wiesz...Miałem Ci to wcześniej powiedzieć, ale odkąd na mnie wpadłaś w tamtym roku...Strasznie mi się podobasz.
-No...Mi też się od wtedy podobasz.
-Czyli to prawda...Maciek mówił mi, że mam u Ciebie duże szanse.
-No i miałeś...
-Wiesz co?
-Hmm?
-Kocham cię...-Mówiąc to pocałował mnie w usta. Z początku delikatny a potem coraz bardziej namiętny...

Perspektywa Karola:

Po tym dniu...uśwadomiłem sobie co tak naprawdę czuje do Asi. Z początku "przyjaźń" była udawana...A teraz Miłość jest prawdziwa. Jak ktoś mi zada pytanie czy potrafię Kochać...Odpowiem, że Tak. Mam tą jedyną...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz